niedziela, 27 lipca 2008

"Tylko oryginał ma ten dobry klimat" Cz.1

Są artyści, których płyty mogę kupować w ciemno, bo wiem, że nie zawiodą moich oczekiwań. Najważniejsi z nich to O.s.t.r. i grupa Dream Theater. Są też tacy, których płyta nigdy na mojej półce się nie znajdzie, bo wydałbym na nią kilkadziesiąt złotych, przesłuchał raz i stałaby sobie biedna bezczynnie. Lepiej, żeby trafiła do kogoś, kto choć raz na jakiś czas da jej trochę powirować w odtwarzaczu. Niestety są też tacy, których płyty chętnie bym kupił, ale zwyczajnie mnie na to nie stać. Pomimo to staram się możliwie często zaglądać do sklepu muzycznego i zostawiam tam czasem nawet niemałą część swoich marnych bądź co bądź dochodów. Dzięki temu po dwuch latach takiej działalności na półce stoi lekko ponad 40 płyt CD i 7 winyli. Na szczęście te ostatnie nie tylko stoją, bo jakimś dla mnie samego niewytłumaczalnym sposobem udało mi się zebrać kwotę na tyle pokaźną, że teraz w mieszkaniu stoi sobie, nawiasem mówiąc wcale nie lekki gramofon. Na tyle nielekki, że żeby go dowieść do szkoły, w której jeszcze niedawno rezydowałem, musiałem zamówić taksówkę.
Postaram się opisać po krótce kolekcję moich oryginalnych płyt. Nie zamierzam tu pisać recenzji, skupię się raczej na ciekawych szczegółach związanych z zakupem niektórych albumów lub też stricte z nimi samymi.
Jedno z bardziej charakterystycznych pudełek skrywa w sobie mój najświeższy zakup: Epkę Łony i Webbera pt. "Insert" - z insertem. W środku znajduje się płyta, a obok wspomniany insert: Kielon. Jak na razie został on tylko "Ochrzczony" Podczas jednej z prawie całonocnych imprez i spokojnie sobie czeka na lepsze czasy, więc skupmy się tym samym na najważniejszym: nośnik CD, pojemność 80 minut, wykorzystane ok. 20. Przyznam, niewiele, ale za to, poza jednym wyjątkiem (Opinia subiektywna), w wielkim stylu. Tyle co do treści. Zakup, oczywiście, przez internet, gdyż był to jedyny sposób na zdobycie tej limitowanej edycji.
Kilka miesięcy wcześniej zakupiłem album o nazwie "Kastaniety" K.A.S.T.A. Składu. Dwie płyty, które kosztowały mnie o ile pamiętam trochę więcej, niż wynosiła ich cena w sklepie kilka lat wcześniej. Wszystko dlatego, że albumu nie można było dostać w żadnym sklepie, znalazłem go jedynie na allegro. Zdecydowanie częściej wracam do pierwszej płyty z tego albumu, może ze względu na fakt, iż jest prawie w całości po polsku, czego nie można powiedzieć o drugiej.
Pod koniec roku 2003, czyli jakby na to nie patrzeć ładnych parę lat temu na półkach sklepowych pojawiły się prawie jednocześnie 2 dwupłytowe wydawnictwa. Oba posiadam w swojej kolekcji, choć jedno, niestety, w reedycji. Pierwsze z nich to album O.s.t.r.a "Jazz w wolnych chwilach", drugie natomiast to "Kasta Tomy" wspomnianego wyżej K.A.S.T.A. Składu. Patrząc przez pryzmat wcześniejszych dokonań tych artystów oczekiwałem w sumie 4 płyt bardzo solidnej dawki rapu. O.s.t.r. nie zawiódł, choć wielu tak twierdzi, natomiast "Kasta Tomy" wypadł jak dla mnie dużo słabiej od poprzednika. Po części na moją ocenę miały również wpływ czasy trwania albumów: O.s.t.r. wypchał płyty prawie po brzegi, przy tym bardzo solidną muzyką, Kasta natomiast za te same pieniądze dała dwa razy mniej materiału, często na średnim wg mnie poziomie. "Jazz w wolnych chwilach" kupiłem wtedy na własną rękę, później z braku pieniędzy musiałem sprzedać, czego dziś bardzo żałuję, również dlatego, że gdzieś zgubiłem pieniądze, które dostałem za ten album. Tak mści się sztuka za jej nieszanowanie, potraktujcie to jako przestrogę. 3 lata później, gdy chciałem kupić go znowu, dostępny był tylko na allegro za jakieś niebotyczne dla mnie kwoty, kupiłem więc reedycję gdy tylko się pojawiła. Album Kasty natomiast kupiłem wspólnie z dwoma kumplami, po czym, dość niedawno, odkupiłem go od nich na własność spłacając im ich wkład w ten zakup. Jest pierwszy, to niech już będzie i drugi album na półce.
Z podobnego założenia wyszedłem kupując płytę "Outsider" grupy Fenomen. Kupiłem wcześniej "Efekt", "Sam na sam" chcę kupić, ale nigdzie nie mogę znaleść, więc gdy wyszedł wspomniany wyżej "Outsider" po bardzo pobieżnym przesłuchaniu, sam nie wiem do końca dlaczego, poszedłem do sklepu i kupiłem oryginał. Nie dość, że płyta krótka, bo tylko 11 utworów, to jeszcze chwilami brzmi jak popik rodem z jakiejś rodzimej stacji radiowej. Śpiewane refreny niestety nie przyczyniają się do zmiany mojego zdania. Jeden z tych zakupów, których żałuję, a szkoda, bo ceniłem skład za wcześniejsze dokonania.
W tekturowym pudełku, dużo większym od samej płyty, spoczywa krążek o nazwie "10kilobeatz mixtape" beatboxowego tria Al-Fatnujah. 10 utworów różnej maści nagranych tylko za pomocą ust (mowa oczywiście o źródle dźwięku, a nie jego rejestracji). W naszym kraju ewenement. Płyta była dostępna tylko za pośrednictwem internetu i kosztowała śmieszne pieniądze: 4 zł + koszt przesyłki. Przelaliśmy z kumplem 14 zł na konto chcąc kupić dwie od razu, ale z jakiegoś powodu dostaliśmy jedną. Nie wnikam już teraz w to dlaczego, nawet za te 14 zł opłacało się.

2 komentarze:

Krecik pisze...

Al-Fatnujah... pamiętam tę płytę ;) Chyba nawet pierwszy miałem okazję jej posłuchać (oryginału), a już na pewno pamiętam, że pierwszy raz pokazałem ją osobie, której dzisiaj nie pozdrowiłbym nawet środkowym palcem :P Mniejsza o większość. Nie rozumiem, dlaczego nie wspomniałeś o "Ja tu tylko sprzątam". Tzn. chyba rozumiem, bo wspomniałeś o największych swoich zakupach płytalnych. Ja bardzo wspominam kupno owej dwupłytowej edycji. Jedna z tych płyt, które kupiłem na przypał :D

Witostr pisze...

Odpowiedź na Twoje pytanie jest zawarta w tytule posta. To jest pierwsza część, kolejne niebawem. Zamierzam powiedzieć choć parę słów o każdej z płyt w mojej kolekcji.