niedziela, 19 kwietnia 2009

"Poezjo na ulicę!"

Po kilku dniach oczekiwania na płytę "Poeci" White House miałem okazję wczoraj ją przesłuchać. Sam pomysł na album jest bardzo ciekawy, warto więc napisać jak to wyszło w praktyce.
Najpierw kilka słów dla niewtajemniczonych: Płyta "Poeci" to zbiór 14 wierszy naszych polskich poetów, zarymowanych do bitów White House przez takich raperów jak np. Wall-E, L.U.C. czy Peja. Mam jedynie wrażenie, że O.s.t.r. rymuje tutaj swój własny tekst, ale nie mam pojęcia dlaczego.
Teraz moja subiektywna opinia na temat całej płyty i każdego utworu z osobna. Zacznijmy więc od początku:
Płytę rozpoczyna Wall-E rymujący wiersz "Poeci do publiczności" Adama Asnyka. Jako intro do płyty pasuje idealnie, pomimo, że jest napisany takim a nie innym językiem i wedłóg mnie było to dla Waldemara wyzwanie. Potem mamy Lilu i "Lokomotywę". Nie wiem kto stwierdził, że to wiersz dla dzieci. Może dziś tak, ale o ile mi wiadomo Tuwim pisał go w zupełnie innym celu. Wyszło całkiem nieźle, słucha się tego miło. Kolejny utwór to jeden z moich faworytów. Nie przepadam za twórczością Górala, ale z wierszem Lechonia poradził sobie mistrzowsko. No i ten fortepian! Oj będzie ten utwór na mojej playliście długo jeszcze.
Po przeczytaniu tracklisty zastanawiałem się dlaczego L.u.c. rymuje aż dwa utwory. Słuchając płyty natomiast właściwie nie poczułem przejścia pomiędzy nimi, są rymowane pod ten sam bit i można nawet odnieść wrażenie, że stanowią jedną całość, choć są to wiersze dwuch różnych autorów. Podobnie jak w przypadku Piha, o którym napiszę za chwilę, od razu wiadomo tutaj dlaczego wybór padł na ten a nie żaden inny wiersz. Bardzo solidny punkt całego albumu, który również nieraz jeszcze zagości w moich głośnikach.
Kolejny utwór to niestety w moim odczuciu pierwszy minus dla tej płyty. Nie dość, że bit bazuje na samplu, który już dobrze znamy z utworu WWO, to Numer poradził sobie z wierszem Krasickiego dość średnio. Nie trafia to do mnie kompletnie i właściwie nie wiem czemu wybór nie padł na jakiś inny wiersz.
Dalej mamy Sokoła, który w iście grobowy sposób zarymował wiersz "Niech nikt nad grobem mi nie płacze" Wyspiańskiego. Jest w porządku, jednak być może właśnie ze względu na ten grobowy klimat nie jest to raczej mój numer 1.
Drugi i na szczęście ostatni słaby punkt to Peja w wierszu Pijak. Jakoś tak monotonnie, każdy wers zarymowany właściwie z takim samym flow. Hiperpoprawne "Się" zwiększa jeszcze moje negatywne wrażenia. Trzeba przyznać, że nie tylko on tak to słowo wymawia, ale u niego jakoś wyjątkowo to razi.
Gdybym nie wiedział, że kolejny utwór rymuje Roszja byłbym skłonny przypuszczać, że to Fisz. Bardzo podobne flow, minimalna różnica w barwie głosu, a wiersz też jakoś wybitnie pasuje do Fisza. Ogółem nieźle, choć to podobieństwo może zbyt duże.
W kolejnym utworze obawiałem się katastrofy, a wyszło nadspodziewanie dobrze. Trzeci wymiar poradził sobie z "Redutą Ordona" może nie wybitnie, ale na poziomie. Szczególnie trafiają do mnie osobiście wersy dotyczące cara.
Ciąg dalszy to Łona w nieznanym mi dotychczas wierszu "Młodzieżowy zaciąg". Szczerze mówiąc do niego pasowałby mi raczej jakiś wiersz pełny ironii i humoru, bo choć wyszło mu to nieźle wydaje mi się, że mogłoby być dużo lepiej.
Pih nie mógł chyba zarymować niczego innego, właściwie gdybym miał strzelać jaki wiersz będzie wykonywał stawiałbym od razu na Tetmajera "Lubię, kiedy kobieta". Jak wyszło? Tak jak zwykle u Piha w tego typu klimatach. Jeśli o mnie chodzi nie odpowiada mi takie podejście do kobiet, natomiast jeśli ktoś myśli podobnie jak Pih, to nie powinien się zawieść.
Takiego disa nie powstydziłby się chyba najlepszy raper. Zresztą interpretacja Fokusa również jest mocna. Mowa o wierszu Tuwima "Całujcie mnie wszyscy w dupę". Właściwie nic dodać nic ująć, mogę tylko powiedzieć, że raperzy mogliby brać z Tuwima przykład.
Nie bardzo wiem o co właściwie chodzi z tym utworem. Dlaczego Ostry rymuje tu swój tekst? Bo wygląda na to, że to rymy jego autorstwa. Abstrachując od tego utwór jest całkiem niezły, jest kilka mocnych tekstów, mamy obrazek, który możnaby streścić w słowach: "Nie ma brzydkich kobiet, tylko czasem wina brak" - albo jakoś tak:D.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że muzyka w większości utworów jest do nich wręcz idealnie dopasowana. Gdyby patrzeć na płytę pod tym kątem zdecydowanym numerem 1 jest wiersz Lechonia "Mochnacki" w interpretacji Górala. Wiersz opisujący w dużej mierze muzykę teraz został całkiem nieźle muzyką zilustrowany i za to duży plus dla White House.
W myśl zasady, żeby chwalić obficie, a krytykować oszczędnie powiem, że suma sumarum nie jestem zawiedziony. Projekt był wyzwaniem, przede wszystkim dla raperów, w pewnym stopniu również dla producentów, którzy musieli zrobić muzykę pasującą do treści wierszy. Niektórzy poradzili sobie lepiej, inni gorzej, jednak poza wspomnianymi Numerem I Peją pozostali trzymają przyzwoity poziom. Jeśli więc popatrzeć na tę płytę przez pryzmat słów Asnyka "Tacy poeci, jaka jest publiczność" myślę, że nie mamy się czego wstydzić.

piątek, 17 kwietnia 2009

"Zabiorę Cię na koncert"

Jest 2:50, godzinę temu z głośników na górnej sali w Rotundzie wydobyły się ostatnie dźwięki koncertu Adama Ostrowskiego: człowieka, który naprawdę nie bez powodu otrzymał swego czasu nagrodę od radia Bis w kategorii Najlepsza energia na koncercie. Ale może po kolei:
Ok. godziny 21 wyruszyliśmy spod AGH do Rotundy. Czas oczekiwania na otwarcie drzwi minął zupełnie zwyczajnie, więc nie ma co się nad tym rozwodzić. Wreszcie 22:00, więc wchodzimy, odbieramy wcześniej kupione bilety i uderzamy do stolików na browarek. Zostaliśmy uraczeni płytą, którą zdążyłem i tak przesłuchać dziś co najmniej 2 razy. Jakżeby inaczej: O.C.b. Mi osobiście ani trochę to nie przeszkadzało, wręcz jeszcze bardziej mnie nakręciło na ten koncert. Półtora godzinki oczekiwania przy dźwiękach albumu minęło dość szybko i nadszedł czas wejścia na salę, co niniejszym uczyniliśmy. Wybiła północ, właśnie wstał nowy dzień, skończyła się żałoba i zabrzmiało dobrze wszystkim znane: "Kim jesteś?". Kolejny koncert Ostrego w Krakowie został rozpoczęty. Jak to się potem potoczyło? Nie pamiętam dokładnej kolejności utworów. Był Strach, Karma, Miłości nie ma dziś, Flow Wirus, Sam to nazwij, Dlaczego mamy dać, synu, 1980, Dla tych kilku rzeczy... i tak dalej, aż do ABC i Ile jestem w stanie dać. Co znałem to rymowałem, zresztą słychać teraz efekty, wystarczy, że się odezwę. W przerwach między utworami mogliśmy usłyszeć np. o kłopotach Adama z rogówką - Ostry, na sali był ktoś, kto naprawdę dobrze wie o czym mowa. Poza tym kilka słów o tym, że powinniśmy o siebie dbać, badać się co jakiś czas na okoliczność nowotworów - nie ukrywam, trafiło to do mnie. Jaś 2 tygodnie temu skończył rok, zaczyna chodzić i nie ma się co dziwić, że Adam jest niesamowicie szczęśliwy. Zresztą ktoby nie był? Coś, za co naprawdę niesamowicie cenię tego człowieka, choć nie miałem jeszcze okazji poznać go osobiście: On nie wchodzi na scenę, żeby zarobić, zagrać te kilkanaście/dziesiąt utworów i sobie pójść. On przychodzi, daje z siebie wszystko, przy tym mówi wprost jaki ma ogromny szacunek dla nas jako ludzi, którzy przychodzą na koncerty i kupują oryginalne płyty: "Dzięki nim rodzinę karmię". Kto z naszych polskich gwiazdek powiedział póbliczności: Słuchajcie, dziękuję Wam za to, że mogę dzięki tej muzyce utrzymać rodzinę i nie muszę szukać innych źródeł zarobku?
Nie zabrakło wolnych styli. Niestety nie udało mi się zapamiętać "smaczków", a było ich co najmniej kilka i chwilami byłem pod ogromnym wrażeniem. Jedna z umiejętności, której mu niesamowicie zazdroszczę, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Żart z b-boyingiem, który znam dokładnie z opowieści kumpla, to kolejny punkt dla Adama, pokazał, że ma do siebie dystans, potrafi się z siebie śmiać i nie uważa się za mistrza we wszystkich dziedzinach życia.
Jednej rzeczy jednak mi zabrakło: skrzypiec. Jako człowiek, który kocha muzykę i ma marne bo marne, ale jednak jakieśtam pojęcie o niej zawsze byłem pod wrażeniem umiejętności Adama w tej materii i szkoda, że nie miałem okazji dziś usłyszeć jakiegoś ciekawego solo. Nie mniej jednak nie mogę powiedzieć, żeby koncert stracił przez to jakoś wybitnie wiele, po prostu tym razem tego elementu nie było.
Mam podsumować? Wszyscy to robią, więc wypadałoby. Ale jak to zrobić bez samych superlatywów? Nic nie poradzę na to, że już od jakiegoś czasu to, co robi Adam trafia do mnie na całej linii. Nie inaczej jest jeśli chodzi o dzisiejszy koncert. Na pewno Ostry nie usłyszy ode mnie: weź idź już stąd, nie chcemy Cię. I szczerze mówiąc myślę, że nie będę jedyny. Tak więc Adam, nie myśl nawet o szukaniu jakiejś innej pracy, tylko bierz te winyle, szukaj sampli, składaj bity, pisz teksty, a ja następną płytę kupię tak jak kilka ostatnich: w dniu premiery.

środa, 15 kwietnia 2009

Jeszcze raz o oryginale i jego dobrym klimacie

Co za czasy! Przyzwyczaił się człowiek do kupowania oryginalnych płyt i nagle się okazuje, że co rusz wychodzi płyta, której po prostu nie można nie kupić! I nie ważne, że właściwie stan portfela na to nie pozwala. Zresztą - bądźmy szczerzy - wolę mieć kłopoty finansowe, bo kupiłem zbyt dużo płyt, niż zastanawiać się na jaką płytę w ogóle warto cokolwiek wydać. Zawsze tak było. To znaczy zawsze odkąd mogłem sobie pozwolić na "wyrzucanie" z konta/portfela takich sum. I zawsze sprawiało mi to taką samą radość. Z tym nie da się porównać zakupu jakichś marnych mp3 przez internet. Dacie bezstratną jakość, porozmawiamy, ale mp3 nie kupię. No ale to temat na osobnego posta.
C, D, E, F, G, f - gdyby tak zatytułowali swoją płytę niewiele miałoby to sensu. "Te same dźwięki ktoś inaczej ponazywał..." i: DoReMiFaSofa - od razu wszystko jasne, prawda? Znalazłem informację o tym albumie dosłownie tydzień przed jego premierą i już wiedziałem, że 30 zł niemoje. Zakupiłem, jak to ja, w dniu premiery i od tego czasu nie ma płyty, której słuchałbym częściej. Jasne, że niedługo pewnie to się zmieni, jednak nie każdy artysta czy zespół trafia w mój gust na tyle mocno, żebym słuchał go tak często przez tak długi czas. Krótko mówiąc najwyższe wyrazy uznania dla zespołu, który nawiasem mówiąc jutro będę miał przyjemność usłyszeć na żywo w ramach koncertu O.s.t.r.a. No, nie tyle jutro, co pojutrze, prawdopodobnie ok. 1 w nocy, ze względu na żałobę narodową, o której też powinien powstać osobny post.
Powiększam kolekcję winyli. Daleko mi co prawda do 3000 płyt Adama, ale od czegoś trzeba zacząć, a że ja zaczynam od zera, więc wynik 90 albumów, jaki przewiduję osiągnąć w dniu jutrzejszym to już dużo. Tymczasem jednak jestem właścicielem ok. 20 płyt, z których jedna leży obok mnie. Mój najświeższy zakup, album, który po prostu musiałem mieć na wosku: "Dark Side of the moon" grupy Pink Floyd. Nie będę się rozwodził nad tą płytą, powiem tylko, że zwyczajnie mi się podoba i już nie mogę się doczekać kiedy usłyszę jak brzmi z winyla.
A propos Pink Floydów: Postanowiłem zorientować się w jakich cenach są ich płyty, bo być może będę chciał sobie skompletować dyskografię. Trafiłem na box ze wszystkimi studyjnymi albumami, 16 płyt, 14 albumów, cena nieco ponad 700 zł. Szybkie obliczenia: 700/14=50 - wygląda na to, że sprawa jest nieco nieopłacalna, coś tu jest nie tak. Zajrzałem na stronę innego sklepu i tam okazało się, że ten sam box kosztuje 499 zł! Jesteście sobie w stanie wyobrazić taką różnicę cen?
A co przed nami? Ano będzie ciekawie. W poniedziałek zostawię w sklepie muzycznym kolejne 30 zł, ale za to w moich głośnikach zagości bardzo ciekawie się zapowiadający album White House "Poeci". Więcej może napiszę po przesłuchaniu, na razie nie mogę się doczekać poniedziałku. A kolejne 30 zł puszczę w dalszy obieg w dniu premiery płyty Tetrisa, który swoim mixtapem sprzed 2 tygodni zwyczajnie przekonał mnie, że nie pożałuję, jeśli to zrobię. Kupiłbym nawet ten mixtape, gdyby był na cd, ale nie ma i będzie trzeba wydać te pieniądze na coś innego. Np. Na koncert L.u.c.a, który już za miesiąc. Albo na jakiś winyl do samplowania. Bo po co mają leżeć i tracić na wartości?