piątek, 21 listopada 2008

4 galaktyki na jednej planecie

Postanowiłem uczcić dziś fakt, iż na moje konto po długim oczekiwaniu wreszcie wpłynęły pieniądze zwane stypendium. Większa ich część i tak z niego wypłynęła w niewiarygodnym wręcz tempie (siedziałem przy komputerze i spłacałem dług za długiem),jednak część się ostała. Miejscem uczczenia owego wpływu stał się (w nawiasie: a jakże) sklep muzyczny. Pierwszy z dwuch, w jakich byłem niestety nie zarobił na mnie, a wszystko dlatego, że na postawione przeze mnie pytanie: "Czy mają państwo nową płytę L.u.c.a" uzyskałem odpowiedź bardzo przeczącą. Bardzo, bo państwo w ogóle tej płyty nie mieli, ani wtedy, ani nigdy wcześniej. Uderzyłem więc wraz z kolegą do drugiego sklepu i tutaj już odpowiedź na to samo pytanie była zdecydowanie bardziej optymistyczna. Padło pytanie o koszt, padła i odpowiedź, więc, z albumem w ręku, grzecznie pomaszerowałem do kasy. Po powrocie do domu prawie natychmiast wrzuciłem płytę do komputera i odpaliłem jedyny utwór, którego nie miałem jeszcze okazji przesłuchać (album jest dostępny na myspace L.u.c.a). A tytuł jego jest "O dziewczynce, która urodziła drukarkę". Prawie od razu zrozumiałem dlaczego nie było go na myspace: L.u.c opowiada po prostu w bardzo pokręcony sposób fragment historii, która - jak mi się wydaje - zawarta jest w książce będącej częścią tego albumu. Myliłem się jednak myśląc, że ta historia jest pokręcona: to był dopiero wstęp. Wpadłem bowiem na genialny pomysł obejrzenia filmu (trzeci element albumu). Jeżeli tamten utwór był pokręcony, to film nie mieści się dla mnie w jakiejkolwiek skali. Mamy np. prezentację ogrodu projektowanego dla bogatych, samotnych ludzi. Ogród jak ogród, tyle, że są w nim sztuczni ludzie, którymi można sterować za pomocą... no, za pomocą czegoś. Oczywiście to nie jest najdziwniejszy wkręt w całym filmie, ale po pierwsze oglądałem go bez wsparcia osoby widzącej, co za tym idzie miałem tylko odbiór słuchowy, a po drugie nie chciałbym zepsuć "przyjemności" oglądania komóś, kto się zdecyduje na tak nieodpowiedzialny krok. A propos: ktoś chętny?

Brak komentarzy: