wtorek, 25 maja 2010

trochę o rapie

Na polskiej rapowej scenie nadal seria disów. Trwa to już, żeby nie skłamać, 8 miesięcy. Kwotę zasądzoną przez sąd Peja spłaca w dużej mierze pieniędzmi fanów, którzy kupili "Czarny wrzesień", w wojnę angażują się coraz to nowi raperzy, a ja obserwuję i mam coraz większy przesyt. To jest po prostu żałosne. Ktoś tu chyba ma przerośnięte ego i koniecznie musi wszystkim udowodnić... hmm, no właśnie, co tak właściwie? I po co? Chyba wolę nie mieć ego.
A co jeszcze na tej naszej scenie? Albo niewiele, albo ja nie na bieżąco jestem. Chociaż może po prostu w zalewie informacji robię zwyczajną selekcję opartą o własny gust i zostaje tego mało. Kiedyś słuchałem prawie wszystkiego, co najmniej raz. Z trudem przebrnąłem przez płyty, na których po odjęciu bębnów i nawijki nie grałoby praktycznie nic. Może zbyt późno ta muzyka mnie znalazła, może chodzi o coś innego, ale po prostu nie czuję klimatu takich produkcji. Jestem bezczelnym ignorantem i nie znam większości tzw. klasycznych rapowych Amerykańskich płyt, zwyczajnie ich nie rozumiem. Niby bity, umiejętności itd., ale dla mnie jak widać to wszystko razem to za mało, a rap Amerykański sam w sobie jest chyba za słabą motywacją do nauczenia się w wystarczającym stopniu angielskiego. I jak ja się teraz pokażę na tej scenie z jakąkolwiek twórczością? Przecież to hańba tego wszystkiego nie znać.
Na forum asfalt.pl zapytałem użytkowników co sądzą o samplowaniu muzyki z CD lub plików w jakości bezstratnej. Ciekawe, że tam dyskutowano nad dwiema opcjami: winyl czy mp3. Winyl to oczywiście idealna wersja, niemniej chyba nie widziałem nigdzie na winylu soundtracku do filmu "Bandyta", z którego samplował O.s.t.r. do kilku bitów z "Tabasco". Mp3 to z kolei przegięcie w drugą stronę, bo kompresja do tego formatu wiąże się często ze sporą utratą jakości. Mimo wszystko propozycja nie spotkała się z prawie żadnym odzewem, co mnie trochę dziwi. No, to idę posłuchać jakiegoś old schoolu z winyla na moim cudnym gramofonie:)

3 komentarze:

Krecik pisze...

Ja jednak jestem zdania, że coś w tym amerykańskim klasyku jest. Może nie, że klasyk, jednak dobrze się tego słucha, nawet jak się kompletnie nic nie rozumie. No może wtedy wszystkiego da się dobrze słuchać, o ile brzmi, a że nie brzmi to tego nie można powiedzieć o rapie zza oceanu.

Dałem się namówić na Beastie Boysów kiedyś. Świetna sprawa. Nierozumienie nadrobiłem teledyskami i jestem święcie przekonany, że to fantastyczni jajcarze. A skoro widać to w clipach, jakim cudem miałoby się to nie przełożyć na rap?

Witostr pisze...

Jasne, że tak. Ja po prostu nie mogę się zmusić do przesłuchania tego wszystkiego, co przez innych uznawane jest za klasykę. To nie znaczy, że w ogóle nie znam tego amerykańskiego rapu

Alex pisze...

Na rapie zbytnio się nie znam, więc nie podyskutuję ale zmieniłam własną koncepcję, więc jeśli jesteś zainteresowany to zapraszam...

http://a-leksandra.blogspot.com/