sobota, 2 maja 2009

"Tylko oryginał ma ten dobry klimat" - cz.3

Swego czasu zabrałem się za przeglądanie na allegro polskich rapowych płyt. Wpadły mi w ręce dość tanie albumy "Dobra częstotliwość" Praktika i "Bleak output" Noona. Ten drugi niestety w reedycji, która, choć poszerzona o taki np. "Vision" z Dj Twisterem, została jednak uszczuplona o jeden utwór oraz kawałek drugiego. Płyta bardzo ciekawa, seria mistrzowsko poskładanych starych sampli z winyli. Przyjemnie się tego słucha. Niestety za pierwszą edycję sprzedający chcieli jakieś spore pieniądze, o ile w ogóle była, bo w sumie nie pamiętam. Na pewnym etapie przestałem się interesować jej zakupem. Praktik natomiast to już trochę inny klimat, więcej tu rapu, ale na dobrych bitach, a i jazzowania nie zabrakło: "Dobra częstotliwość" czy "Freddie".
Rzadko kupuję zagraniczny rap. Nie wychowałem się na nim, moja znajomość angielskiego nie jest też na tyle dobra, żeby zrozumieć o czym panowie nawijają. Jednym z wyjątków od tej reguły była płyta Nasa "Hip-hop is death" - i właściwie chyba tylko dlatego, że była w polskiej cenie. Jedno z tych moich spontanicznych działań, które czasem kończą się miłą niespodzianką, a czasem rozczarowaniem. Do tej płyty raczej często nie wracam, już chyba częściej odpalam "Illmatic", niestety nie z oryginału.
W poprzednim poście pisałem o albumach O.s.t.r.a, nie wspomniałem jednak o pewnej niepozornej płytce, którą dostałem swego czasu od koleżanki. Nagranie z koncertu w radiowej trójce z roku 2004. Nie jestem pewny, ale wydaje mi się, że właśnie ten koncert był wyemitowany w całości dopiero następnego dnia, gdyż z niewiadomych przyczyn dźwięk wysyłany w eter podczas samego koncertu był wątpliwej jakości. Jakaś dobra dusza zarejestrowała go i udostępniła w sieci, więc można było go sobie posłuchać i powspominać, a potem była już płytka. Jako że jednak na płytce nie ma elementów takich jak życzenia świąteczne postanowiłem zachować sobie również tamto nagranie. Był to pierwszy koncert Adama jaki miałem okazję usłyszeć. Ponad 2 lata później dopiero dane mi było pojawić się na koncercie osobiście, co zresztą do dziś wspominam bardzo pozytywnie.
Skoro już mowa o płytach, które dostałem, to nie mogę pominąć płytki demo zespołu mojego kumpla z klasy. Ciężko, metalowo, dobrze. Jedyne co mnie od tej płytki odrzuca to wokal, po prostu takowego nie lubię. Miałem okazję słyszeć kilka prób zespołu i ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne.
"Nie ma takiego drugiego" składu Ego to chyba jedna z tańszych płyt, jakie kiedykolwiek kupiłem. Kosztowała dosłownie kilkanaście złotych i chyba właściwie dlatego stoi na mojej półce, bo kupowałem w ciemno. Jakoś tak najbardziej utkwił mi w pamięci drugi utwór, możliwe jednak, że to się zmieni niedługo, kiedy wreszcie spokojnie usiądę przy tej płycie i ze skupieniem przesłucham ją od początku do końca.
Jeżeli "Bleak output" Noona był w reedycji okrojony, to jedna z dwuch płyt, o których teraz napiszę została po prostu zmasakrowana w swej "Specjalnej edycji". Brak wszystkich skitów, włącznie z outrem, nie wiedzieć czemu brak też początku i końca pierwszego utworu oraz jednego z lepszych kawałków. Mowa o "Muzyce klasycznej" Pezeta i Noona, którą kupiłem w zestawie z "Muzyką poważną". W sumie nie straciłem wiele, bo za samą muzykę poważną zapłaciłbym pewnie podobną kwotę, jednak kiedy w sklepie usłyszałem, że w komisie jest "normalne" wydanie "Muzyki klasycznej" kupiłem prawie bez zastanowienia. Ciekawe ile ta płyta teraz jest warta. Jeden z pierwszych rapowych albumów, jakie słyszałem. "Muzyka poważna" natomiast to już trochę inny klimat. Usłyszałem ją pierwszy raz niestety nie z oryginału tak jakby sobie tego Pezet życzył, ale z kopii na CD, którą przywiózł do Krakowa mój "Nauczyciel hip-hopu". Jeżeli już miałbym wyróżnić jakiś utwór z tej płyty, to wybrałbym "Nie jestem dawno" - za bit. Zresztą w moim odczuciu Noon zrobił dla tej płyty zdecydowanie więcej dobrego, niż Pezet.
Z dostępem do muzyki tego zespołu były same problemy, oczywiście do momentu, kiedy nie zdecydowałem się po prostu kupić najpierw pierwszego, a potem i drugiego albumu. Gdzieś w jakimś spisie rapowych produkcji trafiłem na, jak się później okazało niezbyt rapowy album 15 minut projekt, pod tym samym tytułem. Nijak nie mogłem go znaleść w internecie, słyszałem jedynie singiel "Najdłuższy chillout w mieście" z Sokołem i Anią Szarmah o ile dobrze pamiętam. Nic więc dziwnego, że byłem nieco zszokowany tym, co dostałem na krążku. Sporo rytmów mocno drum and basowych, zdecydowanie mniej rapu niż przypuszczałem. Czy się rozczarowałem? Zdecydowanie nie. Dwa najszybsze bodajże utwory trafiły nawet na moją playlistę w telefonie i umilały mi często czas podróży.
Jakiś czas później usłyszałem gdzieś o płytce "Live in punkt". Znalazłem gdzieś mocno skompresowane aac, które rzecz jasna nie mogły mi wystarczyć. Tutaj już wokalu praktycznie w ogóle nie ma, jest za to sporo energii, dużo miłych klawiszy, no i prawie ciągle szybkie tempo. Warto posłuchać, na mnie działa zdecydowanie pozytywnie.
Znowu coś, co dostałem. Dwupłytowy album, który jeden z moich przyjaciół kupił pod wpływem sam nie wiem czego i w związku z tym, że pożałował tego zakupu postanowił mi ów album oddać, jako że podoba mi się on bardziej, niż jemu. Mowa o "Hipertrofii" Comy. Właściwie mam mieszane uczucia w związku z tą płytą. Większości utworów słucham chętnie, jednak czegoś tu brakuje. Właściwie gdyby porównać "Pierwsze wyjście z mroku" i "Hipertrofię", to różnica jest niesamowita. Obie płyty mają swoje plusy, w pierwszej jest jednak jakby więcej takiej czysto rockowej energii, "Hipertrofia" natomiast to już trochę eksperymentów, różnie zresztą ocenianych przez fanów.
Skoro już o Comie mowa, to mam również w kolekcji drugi ich album, "Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków". Tutaj jakby jest zdrowa równowaga pomiędzy tym co dobre na pierwszej i na ostatniej płycie i może dlatego najchętniej słucham właśnie tego albumu. Zamierzam również kupić "Pierwsze wyjście z mroku", choćby ze względu na sentyment i skojarzenia, ale na to opuszczę zasłonę milczenia.
Tym oto przewybitnie wybitnym rymem postanawiam zakończyć trzecią oficjalną odsłonę cyklu "Tylko oryginał ma ten dobry klimat". CDN

2 komentarze:

Unknown pisze...

Z tych co tu podales to slyszalem tylko Pezeta z Noonem, Ego oraz oczywiscie koncert Ostrego;]
Co do pierwszej pzycji (w postaci dwoch plyt Muzyki Klasycznej i Powaznej) to sluchalem tego dosc czesto swego czasu (ostatnio praktycznie procz Ostrego nic nie slucham;]) calkiem niezle plyty imo.
a co do Ego to wg mnie jest to jeden z najlepszych polskich zespolow. Co prawda pierwszy album zdecydowanie lepszy, ale pamietam wiele podrozy do Krakowa busem wypelnionymi dzwiekami z "Nie ma takiego drugiEgo". Najbardziej wpadl mi w pamiec "W fotelach", a prócz tego to jescze "5 minut" i "Poczasie", reszta na poziomie.
A co do koncertu Ostrego to pamietam jak go chcialem nagrac na kasete;] wtedy sie nie udalo, ale potem go puscili i wtedy nagralem, choc po sciagnieciu koncertu nie wiem gdzie jest teraz ta kaseta;]

Krecik pisze...

A mi tę samą płytę z koncertem O.S.T.R. ofiarował tata :) Jeszcze jej nie przesłuchałem...